niedziela, 7 października 2012

Kwestia czasu


Mam poczucie, że powinnam się jakoś usprawiedliwić. Minęło ponad półtora miesiąca od ostatniego wpisu. Zupełnie zaniedbałam ten wirtualny fragment istnienia. Od tamtej pory nie pojawiło się nic… jakby się czas zatrzymał. Ale przecież wiadomo, że się nie zatrzymał, bo to niemożliwe. Nie zapadliśmy również w letarg, nie zniknęliśmy, nie przenieśliśmy się w inny wymiar, ani nie wyprowadziliśmy się. Ciągle jesteśmy, z tymi samymi marzeniami i, niestety, słabościami też. Nie zmienia to jednak faktu, że w naszej blogowej linii czasu jest dziura i zastanawiam się teraz, co z nią zrobić?…

Mogę pokrótce streścić co działo się u nas przez poprzednie tygodnie, mogę się tłumaczyć urlopem, nawałem pracy, chandrą, mogę też zignorować te wydarzenia i po prostu napisać o teraźniejszości. Blog jest na tyle fajnym miejscem, że można pisać o czym się chce i kiedy się chce, i nie trzeba z niczego się tłumaczyć. Umówmy się zatem, że to, co się wydarzyło w okresie blogowego milczenia było naszą prywatną sprawą, a bardzo osobistych spraw nie dyskutuje się na forum.

Dzisiaj ostatni wernisaż, otwierający ostatnią regularną wystawę. Zmęczenie materiału jest duże u wszystkich. Czas podliczyć wysiłki i rezultaty. Bilans nie przedstawia się dobrze. Wczoraj, na przykład, przygotowywałyśmy prace do wystawy. Na terenie Galerii byłyśmy w piątkę: ja, Ania, Ania Gościniak (artystka) i dwie wolontariuszki-praktykantki, które z projektem i Galerią mają niewiele wspólnego. Aż ciśnie się na usta, żeby zapytać, gdzież podziała się nasza młodzież, przyszłość naszego świata? Ano, pewnie snuje się po ośrodku, ogląda telewizję, lub spija gdzieś piwko w parku. I nie napawa to optymizmem w kontekście niewielu lub można powiedzieć nawet zupełnego braku alternatyw na kontynuowanie działań galeryjnych. Wieczorem prace były przygotowane do powieszenia i ustawione w odpowiednich miejscach. Mela przywiozła drabinę. Autorka prac nieśmiało zapytała czy może liczyć jutro na pomoc jakiegoś dużego chłopa, bo z całym szacunkiem do obecnych na miejscu kobiet, ale aktywny udział dwóch lub trzech postawnych panów znacznie ułatwiłby sprawę. W zasadzie to spróbować można. Poprosiłam Anię, żeby zadzwoniła, bo ja ostatnio z naszą młodzieżą w najlepszych relacjach nie jestem, a zwłaszcza z tymi, których chciałam zwerbować do pomocy. Ania zadziałała błyskawicznie. Marek i Sebastian obiecali, że przyjdą. Obydwaj zgodzili się z niechęcią, oczywiście. Ale zgodzili się i można było mieć pewność, że skoro obiecali, to na pewno się zjawią. Przez ułamek sekundy ta pewność dawała mi spokój i satysfakcję. Ale ułamek sekundy to bardzo krótko, i ten ułamek już przeminął.

Chyba weszliśmy w tzw. „fazę rozstaniową” i każdy radzi sobie z tym jak potrafi. Na wernisażu mieliśmy komplet - nie tylko gości.  Nasi młodzi zjawili się prawie punktualnie, prawie natychmiast i solidnie wzięli się do roboty, przy czym marudzili tylko odrobinę. Ola w międzyczasie bąknęła coś, że szkoda, że Galerię trzeba będzie zamknąć, bo w sumie to przyzwyczaiła się już a w ośrodku i tak nie ma co robić. Impreza przebiegła bez zastrzeżeń. Autorka na pierwszy rzut oka zadowolona, choć z początku lekko stremowana. Wydarzenie jak każde, ze standardowym scenariuszem, bez zbędnych fajerwerków, tyle, że ostatnie.

Zapraszam zatem wszystkich do oglądania ostatniej regularnej wystawy w Galerii Alternatywnej “Obudź jutro”, którą za chwilę na czas jakiś będzie trzeba uśpić. „Połączenia międzymiastowe” Anny Gościniak są dostępne do 26 października 2012r. Bawcie się dobrze.

L.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz