środa, 9 maja 2012

Nowa wystawa


Siedzę właśnie w pociągu Tanich Linii Kolejowych relacji Poznań-Łódź (niestety, słowo „tanie” występuje tylko w nazwie i w żaden sposób nie odzwierciedla rzeczywistości). Wbrew ogólnie panującej tendencji, cechującej pasażerów wszelakich środków transportu, usadowiłam się tyłem do kierunku jazdy i z satysfakcją obserwuję oddalające się drzewa, pola i budynki, co oznacza, że posuwam się naprzód, do domu, a ten dzień, choć wcale nie nieprzyjemny, powoli zbliża się ku końcowi. Warunki podróży jak na polską kolej całkiem znośne, bo trafiłam akurat zupełnie przypadkiem na nowy rodzaj wagonu, a co za tym idzie (a wcale nie jest takie oczywiste) siedzę przy dużym oknie, mam wokół sporo przestrzeni i stolik, dzięki któremu mogę pozwolić sobie na luksus otwarcia laptopa bez konieczności trzymania go na podkurczonych kolanach. Internetu, oczywiście, nie ma, ale też się go nie spodziewałam, więc przykre uczucie rozczarowania nie wystąpiło. Podsumowując ten przydługi wstęp, nie jest źle, a biorąc pod uwagę fakt, że o mały włos (i tu jak zwykle w porę zadziałały niezawodnie dwa czynniki: mój totalny brak ogarnięcia i filmowa wręcz beztroska) a musiałabym czekać na odpowiednie połączenie do godziny 22-giej, to nawet jest bardzo dobrze.


Ponieważ dzisiaj musiałam udać się w podróż, to posiadam bardzo mgliste informacje na temat tego, co dzieje się na terenie galerii (i to mnie trochę stresuje), a pewnie dzieje się, bo w sobotę otwieramy wystawę z okazji X-lecia Oddziału Łódzkiego Polskiego Centrum Origami i należy zmienić wystrój wręcz w ekspresowym tempie. Wystawa studentów ASP ze względów technicznych musiała zostać przesunięta i trochę się wszystko pokomplikowało… Zauważyłam jednak pewną prawidłowość – im więcej adrenaliny, pracy i barku czasu, tym nasza młodzież lepiej odnajduje się w sytuacji. Wczoraj, na przykład, Marek spędził 3 bite godziny przy laptopie opracowując elektroniczną wersję zaproszenia na tę okoliczność. W ogóle to w szoku jestem, bo pojęcia nie miałam, że on potrafi coś takiego robić. Wiedziałam, że cierpliwy jest dosyć, jak na człowieka w tym wieku, bo już nie raz miałam okazję obserwować skrupulatność z jaką pieczołowicie rysuje i wycina szablony do graffiti. Ale żeby 3 godziny dłubać w paincie?.. w słoneczną pogodę?.. zupełnie nie zwracając uwagi na zaczepki Darii i Dominiki?! A trzeba wiedzieć, że to fajne dziewuchy są. To mi zaimponowało. Marek w całkowitym skupieniu wybierał czcionki, wielkości, logotypy, dopracowywał każdą literkę. Czasami pozwoliłam sobie nierozważnie na jakąś uwagę tudzież dygresję, na co odpowiadał mi zazwyczaj krótko, nie wdając się w niepotrzebne dyskusję, pytaniem retorycznym (chyba?): „Pani przyszła przeszkadzać?”. Nie, pani absolutnie nie przyszła przeszkadzać. Pani cichutko usiadła i grzecznie czekała na moment, kiedy jej pomoc i wsparcie będzie jakkolwiek potrzebne. Z radością też donoszę, że doczekałam się, a nawet więcej – część moich uwag i sugestii została po negocjacjach uprzejmie uwzględniona w projekcie graficznym. Marek, jak każdy finiszujący perfekcjonista, najwięcej czasu spędził na „dopieszczaniu swojego dzieła”, ale chyba w końcu jest z siebie zadowolony, choć pewnie wrodzona skromność nie pozwala mu się z tym tak bardzo afiszować.


A zatem, stan prac na wczorajszy wieczór przedstawia się następująco. Dzięki nieco skomplikowanej acz owocnej współpracy mojej i Marka zaproszenie jest już gotowe i niecierpliwie czeka na wysyłkę. Należy jeszcze zakupić niezbędne przybory techniczne, oczyścić ściany i przygotować do przymocowania listew podtrzymujących aluramy, przykręcić rzeczone listwy, przywieźć prace, zaplanować ich rozmieszczenie na terenie galerii, wstawić w aluramy i powiesić w odpowiednich miejscach. Powinniśmy sobie poradzić ;)


L.

1 komentarz:

  1. :)
    Bo Marek to łatwy do rozszyfrowania nie jest. Niby spokojny, niby łagodny, niby przewidywalny.
    Zaskoczenie moje było ogromne gdy w ubiegłym tygodniu w rozmowie telefonicznej z bardzo ważną osobą usłyszałam, że nasz grafik (czytaj Marek) musi..... ( nieważne co musi - ważne nasz grafik).
    No to Mareczku czym jeszcze nas zaskoczysz!!!
    mel

    OdpowiedzUsuń