Po ostatnich wpisach niektórym powinno
nasunąć się pytanie: skoro nie ma młodych, a konkretniej, skoro jest ich tak
niewielu i do tego kapryśnych, to kto w takim razie zasuwa w galerii? Zasuwa
i to niezwykłą mocą, bo wszystko chodzi jak w zegarku. Wszystkie
otwarcia, wernisaże i finisaże odbywają się zgodnie z planem, poprzedzone są
odpowiednią serią niezbędnych działań towarzyszących z zakresu promocji i
techniczno-logistycznej obróbki. Zarówno artyści jak i goście galerii są
zadowoleni ze współpracy, którą najczęściej określają jako miłą i profesjonalną.
Odpowiedź na to pytanie jest tylko jedna, prosta i precyzyjna: to Ania –
nasz super menager galerii.
Anię trudno jest opisać w kilku
zdaniach, dlatego nawet nie będę się tego podejmować. Powiem tylko, że Ania
jest jedyną osobą z całego zespołu, która ani razu od początku tego szalonego
przedsięwzięcia nie powiedziała: „Mam dość, wychodzę, bawcie się dalej beze
mnie”. Przynajmniej nie zrobiła tego głośno, ani nie dała do zrozumienia
przekazem niewerbalnym. A w zaistniałej niejednej kryzysowej sytuacji zdecydowanie
były powody, aby tak uczynić. Daleko mi jeszcze do takiej równowagi i
stabilności. Ale z czasem – kto wie?...
„Wyjść i więcej nie wracać” to
nie jedyne, co mamy ochotę czasami zrobić. I bywa, że robimy to, tzn. tylko tą
pierwszą część. Zawsze potem wracamy z jakąś dziwną nową energią, jakby w innym
wcieleniu. W literaturze bardzo podobny
proces nazywany jest metamorfozą głównego bohatera. No może nie do końca jest
to trafne porównanie, bo to nie tak, że najpierw byłyśmy złe a potem stałyśmy
się dobre ani na odwrót, tylko przechodzi się jak gdyby kolejne poziomy
wtajemniczenia. Za Chiny Ludowe nie przejdziesz kolejnego poziomu, dopóki czegoś
nie zrozumiesz. I jak już zrozumiesz, to wracasz do początku poziomu i
zaczynasz wszystko od nowa. Ubaw po pachy. To chyba wrodzony system
odpornościowy, który przeciwstawia się m.in. rutynie i występuje w sposób
nagminny wśród osób pokroju „marzycieli, naiwniaków oraz innych świrów”. Tezę
powyższą podtrzymuje fakt, że nie zauważyłam nigdy u swoich koleżanek stałych
wydeptanych ścieżek, którymi podążają każdorazowo w sposób przewidywalny… co
jeszcze bardziej utwierdza mnie w przekonaniu, że, po pierwsze, lubią
komplikować sobie życie, a po drugie, że do celu bardzo często prowadzi wiele
rozwiązań, choć równie dobrze może prowadzić tylko jedno rozwiązanie. Trzeba mieć odwagę
pomylić się 100 tysięcy razy zanim znajdzie się właściwą odpowiedź. Albo mieć
odwagę pomylić się chociaż raz. A należy
pamiętać, że największa pokusa bohaterów tej historii (mam tu na myśli wspomniane wyżej niestrudzone oraz też trochę siebie) to, mimo wszystko, chęć
bycia nieomylnym. I pozostaje tylko sobie wyobrażać jak straszne rzeczy mogą
się dziać, kiedy ktoś się jednak pomyli…
Każdy z nas musi walczyć ze
swoimi demonami a lista pokus jest długa. Lista pokus, w zasadzie, nigdy się
nie kończy. Każdy ma inne, swoje indywidualne pokusy. Zarówno my, jak i nasza
młodzież. I tak naprawdę trudno jednoznacznie stwierdzić od czego to zależy. Nasze
pokusy występują w najróżniejszych formach i miejscach. Są czasem
nieprzewidywalne i nieoczekiwane. I niesamowicie trudno im się oprzeć… Oto
niektóre z nich:
Pokusa 1.: „Zamiast na Piotrkowską 138/140 pojechać na Widzew…”
Pokusa 2.: „Cosmopolitan”
Pokusa 3.: „Być jak Don Juan de Marco”
Pokusa 4.: „Zrobić ze wszystkiego absurd”
Pokusa 5.: „Robić tylko to, co nie jest trudne”
Pokusa 6.: „Położyć się”
Pokusa 7.: „Nie próbować”
Pokusa 8.: „Zaangażować się, tylko… co powiedzą inni???”
Pokusa 9.: „Odpuścić…”
I jak tu żyć, spełniać
oczekiwania (swoje i innych), podejmować próby… kiedy wokół tyle rzeczy wodzi
nas na pokuszenie i może dostarczyć nam zdecydowanie więcej przyjemności niż
trud realizacji obowiązków, dotrzymywania słowa, oczekiwania, troski o innych? Gdybym
miała dzisiaj odpowiedzieć jednym zdaniem na powyższe pytanie, to
powiedziałabym, że nie mam zielonego pojęcia i raczej nie przejęłabym się
faktem, jeśli ktoś miałby mi to za złe. Ale prawda jest taka, że chciałabym tak
po prostu wiedzieć i zaryzykuję stwierdzeniem, że oni też chcieliby wiedzieć.
Gdyby ktoś przypadkiem miał już
jakieś przemyślenia na ten temat, to zapraszam. Mogą okazać się dla nas
bezcenne ;)
L.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz